Fetysz rajstop – Jestem wielkim miłośnikiem obuwia damskiego. Nie, Nie lubię jej nosić. Nawet w pewnym sensie jest odwrotnie. Buty damskie są dla mnie przedmiotem pożądania seksualnego, szczególnie noszone. Podnieca mnie widok butów, zapach (zapach stóp jej kochanki). Uwielbiam bawić się kobiecymi butami: dotykać, wąchać, całować, lizać i dawać innym wszelkiego rodzaju radość, pozostając sam na sam z fetyszem. Najbardziej satysfakcjonującą rzeczą w tym jest spuszczanie się w buty, widzenie w nim świeżej spermy rozmazanej Na zewnątrz i wewnątrz.
Och, to uczucie rozkoszy i uczucie radości z mojej zabawy! Nie można tego przekazać słowami! To najlepsza rzecz w moim życiu! Prawdopodobnie ta pasja narodziła się ze mną i kilka lat temu dałem jej ujście. Teraz nie chcę przestać. Moje pragnienie rośnie z każdym dniem i potrzebuję więcej poświęceń, aby wypełnić tę przepaść fetyszyzmu obuwia. Oczywiście te wszystkie moje rewelacje brzmią nieco żałośnie, ale na to są rewelacje; patrząc z drugiej strony, dawno przerosłem zasoby mojej matki (Czytaj, wielokrotnie kończyłem buty mojej matki). Namiętnie pożądałem romansu z boku, adrenaliny we krwi, emocji, Nowości zmysłów. Czasami (nie tak często, jak bym chciał) mi się to udało. Chcę opowiedzieć o jednym z takich przedsięwzięć.
Kończyłem pierwszy rok instytutu i przygotowywałem się do sesji. Po zapisaniu się na studia w Instytucie zaprzyjaźniłem się z Dima. Wspólne przygotowanie do sesji jeszcze bardziej nas zjednoczyło; długo siedzieliśmy to u mnie, to u niego. Wiosna była zimna i wilgotna, nie chciałem wychodzić z domu (chyba że konieczne było pójście do Instytutu), więc zgodziłem się na ofertę Dimino, aby przygotować się do sesji bez większego zastanowienia.
Po majowych świętach wyraźnie się ociepliło. Po wyjściu z Instytutu udaliśmy się do domu Dima (mieszkał kilka kroków dalej), aby poćwiczyć jeszcze trochę. Przy wejściu mój przyjaciel zadzwonił na domofon numer mieszkania i wpuścił nas miły kobiecy głos. Rozpoznałem mówcę. To była Irina Vladimirovna-Dimina Mama, Piękna. około 40 lat (dokładnie nie wiedziałem), średniego wzrostu, krótkich brązowych włosów, widać, że się pilnuje (w łazience jest dużo produktów do pielęgnacji ciała dla kobiet itp.). Widziałem ją kilka razy i nazwałem „ciocia Ira”. W domu marzyłem o tym, jak przyjrzeć się bliżej jej uzależnieniom od butów, i często go robiłem.
Z wejścia znaleźliśmy się w ciemnym przedpokoju Dimina mieszkania. Ciocia Ira nacisnęła przełącznik, a jasne światło oślepiło mnie.
- Mamo, musimy się przygotować do sesji – usłyszałem głos Dimy.
— Oczywiście. Nie będę ci przeszkadzał-odpowiedziała.
- Witaj ciociu Ira – mruknąłem.
- Witaj Wowa-odpowiedziała. – Wyjdźcie i przejdźcie. Chcesz herbatę?
- M-A-M! — Dima – Obiecałaś nie przeszkadzać!
- Co powiedziałam? Dobra, wychodzę.
Zdejmując w tym czasie trampki, zobaczyłem wokół siebie niebieskie jeansowe chodaki damskie. Przełknąłem konwulsyjnie, a nerwowe drżenie przebiegło przeze mnie. Te chodaki były pyszne i apetyczne (jeśli można tak mówić o butach)! Ręce mi się trzęsły, krew napłynęła mi do twarzy. Czułem, że mój kutas wstaje i napina się. Odwróciłem wzrok, żeby się trochę uspokoić, ale oparłem Oczy o bose stopy ciotki Ira. Były to piękne i pociągające stopy moich marzeń: umiarkowanie pełne, z schludnymi palcami pomalowanymi na Czerwono paznokciami. Członek stał i zdradziecko rwał się na wolność ze spodni. Ale w tym momencie ciocia Ira odwróciła się i odeszła; błysnęły dwie okrągłe różowe pięty i usłyszałem oddalające się uderzenia bosymi stopami po podłodze. Dima już poszedł do swojego pokoju. Stałem jak słup. Mój kutas też stał. Nie chciałem żadnej nauki (cóż, do diabła z nią)! Chciałem biec tam, gdzie ucichły te słodkie dźwięki, upaść na kolana przed kochanką czarujących pięt i całą prawdą i nieprawdą pozwolić mi je polizać. Zgadzam się na wszystko ze względu na to! Mam nowe bóstwo! Chcę ci służyć, Moja Pani! A potem Dima przerwał mój duchowy Onanizm:
- Idziesz, co?
— Tak-odpowiedziałem drżącym głosem.
Mój kumpel układał na stole wszystko, co potrzebne do zajęć. Jego twarz była bardzo poważna.
- Jak ona jest zmęczona! Wali się, gdy nie jest to konieczne! – marudził.
Nie podzielałem tego niezadowolenia. Chciałem widzieć mojego nowego „boga”w kółko. Kiedy widziałem piękne kobiece stopy, wpadła mi do głowy jedna interesująca myśl: „czy nikt nigdy nie całował ani nie lizał tego piękna! Jak taki skarb może zniknąć, nie do kogo nie należy! Nigdy nikt nie skończył w butach, gdzie spoczywają te klejnoty? Te ogromne wpadki muszą zostać wyeliminowane! Ale jak? Co powiedzieć?”Bałem się powiedzieć komukolwiek o moich pociechach, a tu nieznana kobieta. Czeka mnie tylko wstyd. W takim froncie fetyszyzmu nagrody za odwagę nie są przyznawane.
Był jeden przypadek. W pobliżu mojego domu jest mały sklep i często kupowałem tam wszelkiego rodzaju jadalne śmieci. Pracowała tam jako sprzedawca bardzo piękna dziewczyna w wieku 25-30 lat. Kupujących było niewielu. W ciepłe dni wychodziła na werandę sklepu, na świeże powietrze, że tak powiem, z pewnością ubrana w niebieskie klapki bez obcasów, które nosiła w pracy. Do tych klapsów zapaliłem się gorącą pasją. Będąc w domu, mogłem potajemnie przez okno domu przez małą lornetkę podglądać jej spacery. Pewnego dnia, bardzo podekscytowany, odważyłem się i poszedłem do niej. Widząc, że mam zamiar odwiedzić sklep, weszła do przodu mnie. Och, ten magiczny dźwięk klaskania butów na piętach kobiet! Moje bóstwo było w pobliżu i straciłem strach. Co prawda na początek coś kupiłem i rzuciłem się na szturm (to był dziwny dialog):
- Pożyczyłbyś mi swoje klapki? – zapytałem.
- Po co ci to? – zdziwiła się. To zaskoczenie zostało mi zapamiętane jako największe, jakie kiedykolwiek wywołałem u ludzi.
- Przyniosę ci je jutro rano.
— Nie ma.
- Naprawię je dla Ciebie. Będą czyste jak nowe — nie zdając sobie sprawy z niczego, powtarzałem.
- Nie mogę.
- Dlaczego? Nie zrobię z nimi nic złego.
- Muszę je dziś zabrać do domu.
- No proszę! – pomodliłem się.
- Powiedziałam, że nie mogę!
- Przepraszam – przemyciłem i wyszedłem.
Tylko w domu zakryła mnie ogromna fala wstydu. Przeklinałem siebie, bałem się podejść do okna (nagle stoi na ulicy), nie mogłem znaleźć miejsca dla siebie. Od tego czasu nie pojawiam się w tym sklepie i omijam go. Chociaż czasami ją podglądam, ale szybko wkrada się wstyd i ukrywam się. Nawet nie rozpoznałem jej imienia. Nie chciałem powtarzać tej sytuacji, zwłaszcza z mamą mojego przyjaciela.
Dima wciąż krzątała się przy stole.
- Cholera! – przeklinał (my, chłopcy wychowani i mata nie przeklinamy). – Maszka została.
- Więc pójdę? – co? – spytałem.
Wstałem z kanapy i chciałem odejść, ale wtedy zdarzył się cud.
— Nie ma. Zaczekaj tutaj. Teraz uciekam – powiedział Dima i poszedł się ubrać.
Wyszedłem po niego. Szybko się ubrał i wyskoczył do wejścia, drzwi za nim zatrzasnęły się. Stałem zdezorientowany. Moje spojrzenie machinalnie spadło na podłogę w pobliżu wyjścia, ale nie było niebieskich chodaków. Pamiętam, że byłem wtedy nawet zdenerwowany. Ale potem drzwi na klatkę schodową otworzyły się i zobaczyłem upragnione chodaki dżinsowe wchodzące do mieszkania.
- Gdzie poleciał? – usłyszałem pytanie ciotki Iry.
- Zapomniałem o problemie u koleżanki z klasy-odpowiedziałem.
Ciocia Ira od niechcenia zrzuciła chodaki z nóg, ale cały się naprężyłem, znowu zaczął się trząść, twarz zaczerwieniła się, członek poruszył się.
- To chodźmy napić się herbaty – powiedziała z uśmiechem.
- Uh-albo coś w tym stylu mruknąłem i jak zaczarowany, posłuszny klapsom bosych stóp i mrugnięciu okrągłymi obcasami, poszedłem za swoim bóstwem do kuchni. Usiadłem niezręcznie, żeby ukryć swój pion. Ciocia Ira robiła mi herbatę.
- Biegałam do sklepu. Dimka nie może żyć bez słodyczy. Całymi dniami jadł tylko słodycze. Spróbuj tego, co je Dima. Każda tania rzecz do ust nie weźmie.
Układała na stole piękne i na pewno smaczne rzeczy, ale chciałem innego. Gdyby była ze mną jeszcze przez kilka minut, na pewno uklęknęłbym i zacząłem błagać ją, by mnie uszczęśliwiła. W moich spodniach paliło się i paliło. Wewnętrzny kazałem upaść na podłogę i pocałować te boskie nogi.
— Nie będę cię krępował – usłyszałem głos ciotki Iry (okazuje się, że wciąż coś mówiła). Spojrzałem na nią. Uśmiechnęła się, zostawiła mnie samego. Klapki boso, drzwi bawełny, a ona zamknęła się w swoim pokoju.
Siedziałem zdruzgotany. Członek stał i nie myślał o uspokojeniu się. Próbowałem popijać herbatę, ale tylko zakaszlałem-nic nie wchodziło do gardła. Wstałem z krzesła. W głowie waliło: „drewniaki! Drewniaki!”Biorąc w lewą rękę spragnionego kutasa prosto przez spodnie, uważając, aby nie hałasować, rzuciłem się na korytarz.
Czekali na mnie!
Wabiły mnie!
Marzyli o mnie!
JA TEŻ! Będę z wami, co by mnie nie kosztowało!
Prawy chodak jest zwrócony do mnie palcem, lewy spoczywa na boku podeszwą skierowaną do mnie. Łapczywie złapałem ich i rzuciłem się do łazienki. Zatrzasnąłem za sobą drzwi. Wszyscy! Teraz nikt i nic nas nie rozłączy. Serce biło wściekle, oddech łapał, krew pulsowała w całym moim ciele. Próbowałem się uspokoić, ale nagle przestraszyłem się i wzdrygnąłem. Kto tu jest? Okazuje się, że pralka działała. Zaczęło się wirowanie. Wydychałem powietrze, rozebrałem miejsce na stoliku w łazience i położyłem na nim łup. Mój kutas rwał się z ciasnych spodni, a ja rozpięłem Pasek, spuściłem je z majtkami. Mój pion zaczął swobodnie gadać, a ja, zadowolony, zacząłem odkrywać skarby.
Uwielbiam tego rodzaju buty. Drewniaki są umiarkowanie otwarte, klasyczny denim, jakby szyte na rancie białymi i grubymi nitkami, na stabilnej koturnie, platforma jest niska, obcas 6-7 centymetrów. Ale najważniejsze — je nosili, długo i dużo: około podeszwy denim materiał stał się истираться i tyle; boskie różowe пяточки cioci Ira tak często stykały się ze wkładkę, że zamiast niebieskiego koloru uwaga: ścianki drewniaki вытерлись i stali белесыми; z przodu, na palcach, delikatnie w szereg … zostały wyryte pięć nie mniej boskich rękach. Patrzyłem na ten cud i nie mogłem się doczekać. Byłem szczęśliwy. Widziałem moje bóstwo. Reszta mnie nie obchodziła. Wziąłem chodaki i schowałem w nich twarz. Och, ten odurzający i pobudzający zapach nóg dojrzałej kobiety! Zmysłowo wdychałem go, mocno przyciskałem do siebie, chcąc stać się jakby jednym z moim fetyszem.
Oderwałem buty od twarzy. Jak szaleniec, badałem chodaki, na postrzępionej piętą wkładce zobaczyłem cyfrę 39. Co za piękna liczba! Będzie dla mnie szczęśliwy! Wydawało się, że drewniaki wciąż utrzymują ciepło stóp ciotki Ira. Ponownie szturchnąłem twarz w buty, starając się zachować to ciepło każdą komórką skóry. Zapach mnie odurzał. Szeptałem jak w delirium: „Dziękuję ciociu Ira! Twoje chodaki są boskie! Ich zapach jest boski! Ich smak jest boski!”I szybko, z niecierpliwością zacząłem je całować, całując wkładki, kliny, a nawet podeszwę. Po raz kolejny przyciskając chodaki do twarzy, wściekle zacząłem je lizać; starałem się nie przegapić więcej niż jednego milimetra, mój język swobodnie chodził po wkładce. Poczułem słonawy smak, z którego podnieciłem się jeszcze bardziej, ten magiczny i niezapomniany smak stóp cioci Ira. Z zachłannością lizałem wkładki chodaków jak najsmaczniejsze lody, tylko wiele razy smaczniejsze. Całowałem każdy odcisk palca osobno, szczególnie gorliwie na piętach, biegałem po nich językiem, całowałem, dotykałem i głaskałem rękami, zatykałem nos i głęboko wdychałem.
„Dziękuję ciociu Ira! Nigdy tego nie zapomnę! Uczyniłaś mnie szczęśliwym! Chcę być twoim niewolnikiem! Chcę codziennie Lizać Twoje buty i pięty! Uczyń mnie swoim niewolnikiem! chciałem, żeby drzwi do łazienki otworzyły się teraz, ciocia Ira, widząc moje oburzenia, skarciła mnie i kazała najpierw polizać jej stopy, a potem wszystkie jej buty. I kazałaby mi to robić codziennie do końca życia! Bardzo bym się starał! Stopy i buty Mojej Pani byłyby zawsze czyste! „Przysięgam ci to, ciociu Ira! Będziesz miał najczystsze pięty i palce na Ziemi! Najczystsze buty! Tylko pozwól być twoim niewolnikiem!”Buty straciły już czarujący aromat i rajski smak, a mój nos, usta i język nie mogły się uspokoić. Nawet z podniecenia zacząłem gryźć chodaki! Członek stał kołkiem, przypominając mi, że nadszedł czas, aby pomyśleć o nim. Oddychałem ciężko, odrywając się od chodaków i patrząc na moją pracę. Wkładki lśniły jak wypolerowane, cieszyłem się. Oczekiwałem ogromnej przyjemności!
Zacząłem pocierać butami kutasa, wsuwać kutasa do środka i tam rozmawiać, ściskać moją godność między parą i ściskać z zmysłowością. Przyjemność płynęła po mnie. Sperma była już gotowa do ucieczki. Wziąłem lewy chodak, odwróciłem go do siebie palcem i szybko z boku palców wszedłem do niego. Trzymając prawy chodak w ustach wkładką do twarzy, zacząłem przesuwać lewy chodak po penisie. Z radością patrzyłem, jak mokra po lizaniu wkładka buta idzie pod moim kutasem, wydając przyjemny i cichy pisk. Głowa członka szybko zaglądała z drewniaków, a potem znów równie szybko chowała się do środka. I tak się stało! Naprężyłem się, wydałem jęk, a sperma wyleciała na przestrzeń, rozmazując stoły do kąpieli i płytki na ścianie. Ale większość nasienia pozostała na wkładce lewego Drewniaka. Jestem Bogiem! Tak się czułem. Chociaż nie. Bóg jest teraz w sąsiednim pokoju. A przede mną jej relikwia, którą teraz czciłem. Sperma gęsto pokrywała ten skarb. Podziwiałem. Naprawiłem ogromny błąd; teraz te magiczne chodaki zostały przetworzone i oznaczone przez sługę kultu obuwia. „Dziękuję ciociu Ira! Dziękuję, że jesteś!»
A potem pralka, która była świadkiem moich zabaw i powtórzyła mi cichy szum, znów mnie przeraziła. Pranie się skończyło, rozbrzmiewała wesoła muzyka. Zamarłem. Po drugiej stronie podeszli do drzwi łazienki i pociągnęli za uchwyt. Na moje szczęście drzwi były zamknięte.
- Wowa, jesteś tam? – co? – zapytała ciocia Ira.
— Tak-odezwałem się drżącym głosem.
- Czy samochód się wyprał?
— Wyprać. Wychodzę.
— Nie spiesz się — powiedziała i wyszła.
Słuchałem z wyczuciem. Było cicho. Podciągnąłem spodnie, trochę posprzątałem, otworzyłem drzwi. Cisza. Chwytając dżinsowe chodaki, wystrzeliłem kulą z łazienki na korytarz. Wynik szedł w sekundach, jak mi się wydawało. Zaraz Pani mnie pokryje. Zostawiłem buty w korytarzu i warknąłem do pokoju Dimina. I dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że nie wytarłem spermy z chodaków w pośpiechu. Uderzyło mnie jak błyskawica. Rzuciłem się z powrotem na korytarz, ale było późno. W przedpokoju stał Dima, zadowolony i z zadaniem w rękach.
- Szybko ja? – co? – zapytał.
- Bardzo-odpowiedziałem pierwszą rzeczą, która przyszła mi do głowy.
Ciotka Ira wyszła z pokoju, podeszła do pralki i zaczęła wkładać pranie do miednicy.
- Pójdę na ulicę powieszę-powiedziała patrząc na nas.
„Nie żyję!”- błysnęła mi myśl. Ciocia Ira wzięła pełną miednicę i wyszła na korytarz. Byłem oszołomiony, tym razem sam (kutas zrobił swoje i leżał spokojnie). Patrzyłem, nie odrywając się. oto prawa stopa cioci Ira wsunęła się w chodak, oto lewa. Ciocia Ira zlekceważyła lewe chodak i stojąc w jednym uniosła nogę, by zobaczyć w czym się rozmazała. Całkowicie ucichłem i chciałem odparować w tej samej chwili, ale nie mogłem. Podeszwa lewej stopy była rozmazana moją spermą. Sperma świeciła zdradziecko na palcach i między nimi. Drewniak leżał na boku i również elokwentnie błyszczał i wszystko wyjaśniał. To prawda, tylko ja to wiedziałem.
- Co to jest? zdziwiła się ciocia Ira. – Nie rozumiem.
Podniosła podniszczony chodak i spojrzała w niego. Próbowałem konwulsyjnie połknąć ślinę, ale utknęła w gardle. Ciocia Ira dotknęła palcami niezrozumiałego płynu, potarła i powąchała. W tym momencie mój członek mimowolnie szarpnął. Ta scena mnie podnieciła. W końcu tego chciałem: dreszczyk emocji, adrenalina.
- Dziwne – usłyszałem i zobaczyłem poważną twarz Iriny Vladimirovny (niewiele pozostało po dobrej cioci Irie). – Dima! Chodź tu!
W drzwiach pojawił się Dima.
- Twoja praca? – co? – spytała mama i szturchnęła w jego stronę wilgotnym chodakiem.
- Znowu zaczynasz?! Co ja zrobiłem? Właśnie przyszedłem! – jęknął.
- Kto tego potrzebuje?! Irena Władimirowna – Czy to konieczne?! – i spojrzała na mnie. Zgubiłem się, ale milczałem cicho:
- Nie muszę.
- Wszelkiego rodzaju brudasy w domu oczekuję tylko od ciebie! – zwracała się już do syna.
Dima zatrzasnął drzwi i ukrył się w swoim pokoju.
- Spójrz, co za gnojek! – powiedziała matka. Ponownie zamieniła się w dobrą ciotkę Irę. – To pewnie koty chodziły tu do toalety, bo wanna była zamknięta.
- Może – poddałem się, czując zbawienie i ulgę.
Ciocia Ira wyjęła z butnicy inne chodaki, jakieś żółte z frędzlami, owinęła się i chciała wyjść. Ja też zacząłem buty.
- Dokąd idziesz? A co z przygotowaniami do sesji? – co? – zapytała.
— Następnym razem-odpowiedziałem.
- Przepraszam za tę scenę. Przyjdź jeszcze raz. Szkoda, że nigdy nie piłeś herbaty.
- Przyjdę na pewno.
Znaleźliśmy się na ulicy, pożegnaliśmy się i poszliśmy w różnych kierunkach. Po dotarciu do rogu domu odwróciłem się i spojrzałem, jak ciotka Ira wieszała pranie.
- Dziękuję Pani! – szeptem do niej przemówiłem. – Na pewno przyjdę. Moim celem życia jest teraz przepełnienie i wykończenie wszystkich butów. Te żółte chodaki będą moją kolejną ofiarą. I osiągnę to! Dziękuję!